Termin: 15.06. – 21.06.2007
Wernisaż: 15.06.2007, godz. 19.00
Miejsce: Galeria Mieszkanie Gepperta, ul. Ofiar Oświęcimskich 1/2, Wrocław
Projekt graficzny: []
TEKST TOWARZYSZĄCY WYSTAWIE:
Wystawa „faking.Me.intimacy.You” to zbiór prac wideo i fotografii Przemysława Saneckiego z ostatnich czterech lat. Prace zaprezentowane na wystawie powstawały w różnych sytuacjach, ale artysta zdecydował się na pokazanie ich razem, aby poddać je, jak sam nazywa, „próbie wrażliwości”. Spytany o zagadkowy tytuł mówi, że jego funkcją nie jest wyjaśniać czy znaczyć. Jeśli już, to raczej, aby oznaczać tu i teraz. Pierwszą inspiracją, która skłoniła go do pracy nad projektami wideo, były usterki techniczne, które wystąpiły podczas odtwarzania filmu, mające swoje źródło w nietrwałości nośnika DVD. Aby swoje zapisy wideo uczynić intensywniejszymi, artysta zaprojektował błąd, użył go metaforycznie – to on jest podstawą logarytmu. Poprzez formę „fałszerstwa” stara się przekazać prawdę o emocjach z okresu kiedy pracował nad tą pracą. Fotografie prezentowane na wystawie powstały w 2003 roku w Londynie. „Wynajmowaliśmy wtedy z żoną pokój w mieszkaniu należącym do małżeństwa – on Irlandczyk, budowlaniec z Belfastu, ona Peruwianka, gospodyni domowa z prowincji. Poznali się przez internet, byli ludycznie katoliccy, bardzo mili ale psychodeliczni. Można było zwariować przez te ich skrywane napięcia, wzajemną obcość, osaczenie zewsząd reprodukcjami Całunu turyńskiego.” – mówi autor.
„Bioalgorithmic Intimacy” nazwałabym wideo „zdegradowanym”. Quasi logarytmiczna progresja bierze się nie ze zastosowania sterylnego kodu lecz z emocjonalnego, prawie fizycznego potraktowania medium. Inspiracją byty tu zacięcia podczas odtwarzania filmu, usterki mające swoje źródło w nietrwałości nośnika DVD.
W związku z fotografiami (powstały w 2003 roku w Londynie) wysłuchałam pewnej anegdoty: „Wynajmowaliśmy wtedy z żoną pokój w mieszkaniu należącym do małżeństwa — on Irlandczyk, budowlaniec z Belfastu, ona Peruwianka, gospodyni domowa z prowincji. Byli ludycznie katoliccy, bardzo mili ale psychodeliczni. Nożna było zwariować przez t skrywane napięcia, wzajemną obcość, osaczenie reprodukcjami Całunu Turyńskiego.” Drugi cykl ma dla mnie coś z przeskalowanego fotobloga. Dobrze, że pomimo zmiany skali, nie zostało utracone to, co w dobrych fotoblogach najcenniejsze: niepewność czy obcujemy z rejestracją czy mistyfikacją. Cała ta wystawa jest tak właśnie zbudowana — mam wrażenie, że Sanecki dopuszcza nas do siebie na bardzo, bardzo blisko … … za blisko, aby było to prawdziwe.
Varie Althoff (tł. z niem. Justyna Olszowiec)