Michał Bieniek rozmawia z artystką m.in. o zależności między pracą twórczą a życiem w kontekście wystawy pt. „Rozbite lustro”.
Michał Bieniek: Rozbite lustro to Twój pierwszy niemalarski projekt. Jednak jest w nim sporo malarstwa – przede wszystkim rozpatrywanego na poziomie meta, jako medium, język artystycznej ekspresji. Ważna jest też, być może przede wszystkim, materialność tego medium: farba i jej stany skupienia, podłoże i jego struktura. Być może malarka nie może w pełni uwolnić się od swojego „pierwszego” języka?
Ewa Zwarycz: W projekcie Rozbite Lustro chciałam skupić się na poszukiwaniu środków wyrazu mogących przekazać subtelniejsze emocje, dwuznaczne stany i napięcia. Dlatego zrezygnowałam z jednego formy wypowiedzi (jaką przez większość mojej aktywności zawodowej było malarstwo) na rzecz stworzenia prac,
w których dobór materiału jest najważniejszą decyzją i budulcem znaczeń. Tak powstał pomysł na obiekty z moich własnych, z różnych powodów odrzuconych obrazów. Było to kilkanaście płócien, które nazwałam „Zbiorem nieudanych lub nielubianych obrazów z lat 2002 – 2018”, przy czym zaznaczam, że to według moich subiektywnych odczuć.
Te „produkty uboczne”, które towarzyszą czasem procesom artystycznym, zostały poddane ponownej obróbce, z destrukcji powstała inna jakość, o nowym ładunku znaczeniowym.
Taki rodzaj pracy i podejścia do materii malarskiej był dla mnie zupełnie nowy i niezwykle ciekawy, przyniósł mi też wiele niespodzianek. Wykorzystałam nie tylko płótna, ale także kruszącą się ze starych obrazów farbę. W rezultacie na wystawie pokazuję aż cztery prace powstałe w tym procesie, które, pomimo formalnej różnorodności, dobrze ze sobą rezonują.
MB: W „Rozbitym lustrze” podejmujesz próbę rozprawienia się z własną dotychczasową twórczością, ale też podnosisz wątki niezwykle osobiste (depresja, trauma przeszłości). Czy ta korelacja jest celowym zabiegiem?
EZ: Dla mnie ta współzależność jest już teraz oczywista. Mam za sobą kilkanaście lat pracy twórczej, to duże pole do obserwacji. Patrząc wstecz, widzę wyraźnie, jaki duży wpływ na moją pracę miały różne stany i okresy z życia osobistego. Widocznie w moim przypadku te dwie sfery, życie i twórczość, są nie do rozdzielania.
MB: W krótkim tekście wprowadzającym do Twojej wystawy porównałem Rozbite lustro do zabiegu alchemicznego, w którym z materii codzienności wykuwa się szlachetniejsze stany skupienia. Pod tą poetycką metaforą kryje się odwołanie do, dziś już dla wielu anachronicznej, freudowskiej w duchu teorii, w której proces twórczy polega na sublimacji. Co o tym sądzisz?
EZ: Lubię myśleć o tych pracach jako gotowych preparatach powstałych w moim prywatnym laboratorium, gdzie przez ostani rok poddawałam analizie i rozkładałam na czynniki pierwsze swoją dotychczasową twórczość i doświadczenie. Wystawa w Mieszkaniu Gepperta jest skończoną całością, nie mam tam żadnych przypadkowych elementów, ale proces pracy i kolejne etapy powstawania obiektów były niezwykle istotne. Ja bardzo lubię być w takich procesach, potrafią pochłonąć mnie totalnie i często są dla mnie, w duchu teorii freudowskiej, czymś na styku świadomości i podświadomości. Myśli klarują się, prędzej czy poźniej przynoszą potrzebne rozwiązania, pomysły rodzą pomysły i to w sposób, który nie jest do końca klarowny nawet dla mnie samej. Procesowi warto zaufać. Motywacje działań artystycznych, czy to te uświadomione czy też nie, są ważnie, myślę o nich, pozwala mi to lepiej rozumieć swój proces, nie są jednak pierwszoplanowe.
MB: Skoro poruszamy się w sferze osobistych, by nie powiedzieć intymnych doświadczeń, to czy wierzysz w autoterapeutyczny wymiar sztuki? Rozbite lustro zdaje się to sugerować, choć niewykluczone, że jest też pewną grą, którą prowadzisz z widzem.
EZ: Dla mnie sztuka bardzo często miała właśnie taki wymiar, ale dobrze znam też uczucie, kiedy chęć tworzenia zmienia się w wewnętrzny przymus i nabiera ogromnego ciężaru, po czym przechodzi w niemoc. Waśnie takie stany, które potocznie nazwać można kryzysami twórczymi, najtrudniej było mi zaakceptować. Dopiero całkiem niedawno odkryłam, że są one potrzebne, może nawet niezbędne i nieuniknienie, i mogą być bardzo konstruktywne. To było duże odkrycie.
A wbrew temu, co sugeruje tytuł, na wystawie nie pojawia się ani kawałek lustra, nie jest to także nawiązanie do przesądu o siedmiu latach nieszczęść. Rozbite lustro to dla mnie raczej rozpad pewnego świata, w kawałkach którego, tak jak w kawałach lustra, przyglądam się sobie, przeszłości i otaczającej mnie rzeczywistości.
MB: Na koniec chwila dla von Triera! Found footage, na który składa się scena finałowej katastrofy z „Melancholii” tego reżysera stanowi dopełnienie wystawy. Dlaczego? Czy i jak łączą się ze sobą lichy szałas, który stawiają bohaterki filmu, i figura rodzinnego domu, którą przywołujesz w „Rozbitym lustrze”?
EZ: Szałas z finałowej sceny „Melancholii” jest prowizoryczny i ma wymiar czysto symboliczny, mieści się w nim jednak bardzo wiele. Jest spokój, akceptacja, a nawet ekscytacja, jest także ogromna niemoc, panika i lęk przed nieznanym, skrajne postawy reprezentowane przez główne bohaterki tej opowieści. Na moim wideo scenę ogłada się w ciszy, w dużym spowolnieniu i hipnotyzującym zapętleniu. Pracę zatytułowałam „Przemiana”, aby nadać tej scenie nowe znaczenie, zasugerować, że koniec nie zawsze jest ostateczny, a często jest niezbędny dla nowych początków. To praca o etapach i cykliczności życia, o umieraniu i ponownych narodzinach.
EZ: Podobny ładunek znaczeniowy mają moje domy, które nazwałam „Schron” i „Bunkier”.
W formie identyczne, kształtem i proporcjami przypominają mój dom rodzinny, różnią się budulcem. Obydwa powstały z destrukcji – moich obrazów, które pocięłam i skleiłam oraz spalonych rzeczy osobistych. Są dla mnie symbolami – pomnikami zamknięcia pewnych etapów mojego życia i twórczości, od których nie odcinam się jednak, są jednocześnie moim dziedzictwem i zasobem, budują moją tożsamość.
Projekt współfinansowany ze środków pochodzących ze stypendium Miasta Wrocławia
Zadanie publiczne pt. „PROWADZENIE DZIAŁALNOŚCI SPOŁECZNEJ I KULTURALNEJ „OTWARTA PRACOWNIA GEPPERTA” – Otwarta Pracownia Gepperta 2021” jest współfinansowane ze środków finansowych otrzymanych od Gminy Wrocław | www.wroclaw.pl