Pokaż menuZamknij menumenu

Piszą o nas

Wystawa miała się odbyć w Galerii Mieszkanie Gepperta, w miejscu, w którym Hanna Krzetuska spędziła przeszło połowę swojego życia. Jej wnętrze od zawsze mi się podobało. Przestronne, wysokie i jasne pomieszczenia, charakterystyczna drewniana posadzka oraz dwie masywne kolumny międzyokienne w dawnym salonie tworzą przedziwną atmosferę. Mimo że przestrzeń jest raczej kameralna, mieszkanie sprawia wrażenie miejsca tajemniczego i dostojnego; nie wiem, czy to z powodu wspomnianych kolumn, czy ze względu na aurę, jaką roztaczali wokół siebie byli właściciele. Może nie bez znaczenia jest również fakt, że kamienica, w której mieści się obecnie galeria, wyrosła na gruzach wczesnorenesansowego miejskiego pałacu. Lubię takie miejsca, w których historie nawarstwiają się latami jak słoje drzewa. Jako przestrzeń ekspozycyjna nigdy nie są neutralne, trzeba z nimi współpracować, jeśli nie w fazie koncepcji, to już na pewno w trakcie aranżacji i montażu wystawy.

— fragment artykułu z portalu Format; źródło

 

Biografia Hanny Krzetuskiej jest studium przypadku tego, jak sytuacja dwojga ludzi, pozornie symetryczna, po latach objawia swoją asymetryczność, w dodatku nieadekwatną do poziomu tworzonej przez nich sztuki. Zapomniany dorobek artystki stanowi punkt wyjścia dla wystawy „To maluję ja” prezentowanej w jej dawnym domu, czyli wrocławskim Mieszkaniu Gepperta.

— fragment artykułu z portalu Gazeta Wyborcza; źródło

 

Poprzez swoje rzeźby Leon Podsiadły mówi o ogólnie pojętej wrażliwości, o odbieraniu świata wszystkimi zmysłami. Też cielesność jest w jego dziele bardzo ważna, bardzo mocno przebija seksualność. Chwilami aż chcesz odwrócić wzrok – mówi Michał Bieniek, kurator wystawy w Wałbrzyskiej Galerii Sztuki BWA.

— fragment artykułu z portalu Miej Miejsce; źródło

 

 

I przy pisaniu nadal towarzyszy mi to uczucie – że podczas samego Survivalu i pośród ścian Betanii to, co słyszałam i to, co widziałam, nie tak często wywoływało we mnie „robiące coś w ciele” emocje. A jednak te doświadczenia weszły pod skórę i dały o sobie znać w kolejnych dniach, w życiu codziennym. Na spacerze w moim osiedlowym parku wykonałam ćwiczenie na słuch. Kolejne późniejsze wyjście z pracy przypomniało mi o zmarniałych kartonach i skłoniło do lepszego rozłożenia wydajności w nadchodzących dniach. Jestem też pewna, że utwór Jesteś szalona, który usłyszę na jeszcze niejednym weselu, już nigdy nie będzie brzmiał jak sprzed festiwalu. Nieobecną w Betanii i daleką od survivalowych wydarzeń, raz na jakiś czas nawiedzi mnie echo tych wydarzeń. „Can you imagine the echoes of all the footsteps you have ever taken?”

— fragment artykułu z portalu Glissando; źródło

 

Wrocławski „trójkąt bermudzki” – wypełniony poniemieckimi kamienicami i postindustrialną zabudową – od lat owiany był złą sławą. Niegdyś dzielnica o wysokim wskaźniku przestępczości, zamieszkiwana przez biedniejszą społeczność, dziś – jedna z bardziej przykuwających uwagę części miasta, mająca mało wspólnego ze stereotypowo nadawanym jej kryminogennym rysem. To tu, przy ulicy Traugutta, znajduje się dawny szpital Betania, którego wnętrza na czas 20 Przeglądu Sztuki Survival wypełniła sztuka współczesna.

— fragment artykułu z portalu Ruch Muzyczny; źródło

 

Fake newsy działają na ciebie nawet wtedy, gdy w nie nie wierzysz – taka jest konkluzja nowych badań naukowych. Działają trochę jak priming stosowany np. w reklamie. Polega na stosowaniu wielokrotnie jakiegoś bodźca, który drukuje w twoim umyśle ścieżki. Ty ich sobie nie uświadamiasz, ale one na ciebie działają i cel propagandystów jest osiągnięty. – Pokażemy fizycznie zalew fałszywych informacji, jaki trafia codziennie do naszych głów. Uświadomią nam to stosy papieru, płachta po płachcie, wypluwane z drukarki – mówią Michał Bieniek*, kurator Artifake z Fundacji Art Transparent, oraz Alicja Patanowska i Marcin Sawiński, twórcy instalacji, która staje 15 października na Wyspie Słodowej.

— fragment artykułu z portalu Gazeta Wyborcza; źródło

 

Podsumowując – tegoroczna edycja Survivalu dobitnie wskazuje na to, że to długie trwanie imprezy nie jest przypadkiem. To wartościowy, dobrze zorganizowany przegląd sztuki relatywnie młodej, w którym kontekst miejsca skłania do realizacji projektów odważnych i wielowymiarowych, nierzadko zorientowanych miejscospecyficznie. Decyzje kuratorskie, które rozegrały się w tej trudnej i zarazem spektakularnej przestrzeni, były w znacznej większości trafione […].

— fragment artykułu z portalu SZUM; źródło

 

Coś dusi się we mnie na samo hasło tegorocznej edycji – Nigdzie stąd nie pojedziecie. W zamyśle kuratorów i kuratorek jest ono swoistym echem lockdownowej sytuacji oraz ograniczeń w przemieszczaniu. Grzmiącym komunikatem, który z pewnością został obliczony na wywołanie poczucia grozy.

— fragment artykułu z portalu Glissando; źródło

 

Wrocławska Fundacja Art Transparent przeprowadziła, na zamówienie wrocławskiego Biura Informacyjnego Parlamentu Europejskiego, warsztaty dla młodzieży w małych miastach Dolnego Śląska. Czy coś zmieniły w sposobie myślenia o świecie tych młodych ludzi?

— fragment artykułu z portalu Polskiego Radia; źródło

 

Choć zrealizowana parę miesięcy później i w zupełnie innym stylu (ze względu na pandemię) tegoroczna edycja SURVIVAL-u pozwoliła na chwile festiwalowej beztroski, której, jak sądzę, mogło brakować większości z nas. Co istotne – charakterystyka instalacji związana była z ważnymi, acz nierzadko bagatelizowanymi zagadnieniami dotyczącymi środowiska i jego stopniowej degradacji, fałszywego ekologizmu czy nadmiernego konsumpcjonizmu. Uświadamianie w tych kwestiach jest cały czas potrzebne. Tym bardziej w formie wątku przewodniego festiwalu, na który ciągnęły tłumy.

— fragment artykułu z portalu Glissando; źródło

 

Chociaż tytuł przeglądu Wasteland w pierwszym skojarzeniu odsyłał do poematu T.S. Eliota Ziemia jałowa, równie dobrze można go było przetłumaczyć jako „kraina odpadów”. Należy pogratulować organizatorom gry słów i udanej zachęty do ekologicznej interpretacji słynnego poematu.

— fragment artykułu z portalu Ruch Muzyczny; źródło

 

„Stanisław Dróżdż. Ścieżki tekstu” to poetycko-wizualny projekt, realizowany w przestrzeni publicznej Wrocławia. Na ścianach kamienic przy ul. Legnickiej 68-70 i Hubskiej 35 można oglądać murale – wielkoformatowe reprodukcje prac „optimum” i „Zapominanie” graficznie opracowane w 1967 roku przez poetę i malarza Stanisława Kortykę oraz pochodzące z 1969 roku i opracowane przez artystkę konceptualną Barbarę Kozłowską „Czasoprzestrzennie”.

— fragment artykułu z portalu Wrocław Nasze Miasto; źródło

 

Teraz zwieńczeniem „Ścieżek tekstu” jest rzeźba w Parku Popowickim, którą Barbara Kozłowska przygotowała na Sympozjum Plastyczne Wrocław 70., interpretując przestrzennie wiersz Dróżdża „Samotność”. Istniejąca w formie koncepcji została zrealizowana dopiero teraz, po niemal półwieczu.

— fragment artykułu z portalu Gazeta Wyborcza; źródło

 

Opustoszały pałac rodziny Wallenberg-Pachalych przy ulicy Szajnochy, który przez lata pełnił funkcję giełdy, a do 1945 roku był również siedzibą Commerzbanku, wraz z rozpoczęciem 16. Przeglądu Sztuki SURVIVAL wypełnił się twórczym kapitałem – od rzeźby i malarstwa, przez wideoart, aż do instalacji dźwiękowych, które stały się głównym przedmiotem mojej uwagi. Scena Dźwiękowa Survivalu to stała część festiwalowego harmonogramu.

— fragment artykułu z portalu Glissando; źródło 

 

Wystaw w postindustrialu widziało się wiele, ta była o tyle ciekawa, że za ramę dla sztuki nie służył żaden post-, lecz aktualny przemysł. Fabryka wciąż działa; artyści wystawiali przez weekend w miejscach pracy, które w tygodniu zajmowane są przez tokarzy. Instalacje artystyczne inspirująco miksowały się z instalacjami przemysłowymi; wystawę spajała wszechobecna woń smaru. Pod wpływem jego oparów sojusz robotniczo-twórczy wydawał się niemal realny.

— fragment artykułu z portalu Dwutygodnik; źródło 

 

Ale obok tego wszystkiego, bez snobowania się na pionierstwo, od 14 lat odbywa się wrocławski festiwal Survival, który pokazuje sztukę w szemranych parkach, uniwersyteckich budynkach przejmowanych przez dewelopera, czy – jak w zeszłym roku – w opuszczonych koszarach milicji. 

— fragment artykułu z portalu Vice; źródło

 

Parafrazując klasyka, artyści biorący udział w Survivalu mogliby powiedzieć: „Stoimy tam, gdzie stało ZOMO”. I w rzeczy samej, ciekawie stoi się (i wystawia) w miejscu, w którym kiedyś stali ZOMO-wcy – tym bardziej, że tematem 13. edycji imprezy były „czyny zabronione”. Jakie może być lepsze miejsce od siedziby policji dla rozważania i obrazowania przekroczeń oraz uprawiania twórczości jako przestępstwa?

— fragment artykułu z portalu Dwutygodnik; źródło

 

Jak zwykle w przypadku Survivalu ważny był aspekt środowiskowy i spotkanie miejscowych twórców. Czuć było to na każdym kroku czy to w przypadku wernisaży, czy po prostu w przestrzeni wystawienniczej. W końcu Survival to nie tylko wystawa sztuki, ale też przestrzeń do dyskusji, którą zapewnił program społeczny, pokazy filmowe i koncerty oraz sety dj-skie.

— fragment artykułu z portalu Prowincja Art; źródło 

 

Jego architektonika, a przede wszystkim estetyka pomieszczeń – obdrapane ściany, łuszczące się warstwy farby, pozrywane parkiety, powyrywane z zawiasów drzwi – niekiedy była równie ważna, co same prace. Przestrzeń okazała się na tyle inspirująca, że do wystawy włączono również „obiekty znalezione” – przedmioty zastane przez kuratorów na miejscu, m. in. porozrzucane na środku pomieszczenia kręgle, wielkoformatowy obraz w prymitywistycznym stylu namalowany prawdopodobnie przez jednego z funkcjonariuszy (niewprawną ręką ale za to z matejkowskim rozmachem), czy fotografię mężczyzny celującego z broni, zestawioną z pracą Ewy Zwarycz Cel, przedstawiającą lustro z naniesioną na nie tarczą strzelniczą.

— fragment artykułu z portalu Glissando; źródło 

 

Survival – jako festiwal działań lokowanych poza instytucjonalnymi ramami – ma wyzwalać sztukę ze snobistycznych przestrzeni galerii i muzealnych kanap. Patrząc na łuszczącą się farbę i sypiące tynki dawnych Koszarów Oddziałów Prewencji Policji, ten punkt programu możemy odhaczyć jako zrealizowany. W tej edycji Survivalu zdarzyło się jednak coś więcej. To budynek, z jego tajemniczą i splątaną topografią, przejął kontrolę zarówno nad procesem, jak i nad efektem działań kuratorskich, artystycznych i nad odbiorem prac.

— fragment artykułu z portalu SZUM; źródło

 

 

Nasz serwis korzysta z cookies w celu analizy odwiedzin.
Zapoznaj się z naszą polityką prywatności