Termin: 13.10.2017 – []
Wernisaż: 13.10.2017, godz. 18.00
Miejsce: Teatr Muzyczny Capitol, ul. Piłsudskiego 67, Wrocław
Kurator: Michał Bieniek
Projekt graficzny: []
Fot. []
TEKST TORZYSZĄCY WYSTAWIE:
Przypominający sztandar obraz autorstwa Moniki Koniecznej, inspirowany „Makbetem” Szekspira i namalowany w związku z premierą spektaklu Teatru Capitol we Wrocławiu pod tym samym tytułem, przedstawia odwrócone, pozbawione głowy ciało mężczyzny. Odcięta głowa – odwołanie do dekapitacji protagonisty w finale szekspirowskiego dramatu – znajduje się u dołu kompozycji. W jej otwartym dla widza wnętrzu uderza szaleństwo barw i faktur, z którego wyrasta figura niemożliwa (czy aby na pewno?): labirynt, forma otwarta i zamknięta jednocześnie, symbolizująca niekończące się wyizolowanie i osamotnienie. To figura obłędu.
Dłonie bezgłowego ciała dzierżą miecz (symbol falliczny, reprezentujący działanie i przemoc) oraz gałązkę rośliny zwanej „atropa belladonna” albo „wilcza jagoda”. To ziele paradoksalne, o właściwościach leczniczych i zabójczych jednocześnie. O ile niewielkie ilości wyciągu z liści wilczej jagody zmniejszają napięcie mięśni, leczą astmę i inne dolegliwości, o tyle większe stężenie substancji zawartych w roślinie, szczególnie tych znajdujących się w owocach i korzeniach, prowadzi do porażenia mózgowia, halucynacji, napadów szału, utraty przytomności i wreszcie zgonu. W ujęciu Koniecznej wilcza jagoda reprezentuje Lady Makbet.
W pierwszym akcie „Makbeta” tytułowy bohater nazwany zostaje „Bellony szczęsnym oblubieńcem”. Kult Bellony, rzymskiej bogini wojny był okrutny – jej kapłani m.in. pili krew zwierząt ofiarnych i pokrywali nią swoje ciała. Nazywali się bellonari lub fanatici – fanatycy śmierci i zniszczenia, można by rzec.
Dla autorki współbrzmienie słów „belladonna” i „Bellona” nie jest kwestią przypadku. Lady Makbet jest wszak inspiratorką i opiekunką zbrodniczych aktów popełnianych w imię osiągania i sprawowania władzy. W tym sensie staje się jednością z pożądliwym starożytnym bóstwem, a jej małżonek – fanatykiem. Jednak w tej opowieści nawet bóstwo nie jest w stanie podążyć za szaleństwem swego wyznawcy. Trucicielka zabija samą siebie, ale to nie wystarczy, by odwrócić działanie trucizny, która pogrąża świat w chaosie.
Jeszcze jedno współbrzmienie nie jest tu niezamierzone: „atropa” przywodzi na myśl Atropos, a więc najstarszą z Mojr, greckich bogiń losu, tę, która – jak trucizna albo morderczyni – wyznaczała kres ludzkiego życia. Jej imię w języku łacińskim znaczy „nieodwracalna” i zamyka się w nim cały sens i tragedia ludzkiej doli, waga każdego postępku i decyzji.
Sztandar (lub anty-sztandar) autorstwa Koniecznej opada z zawieszonej na dziedzińcu Capitolu gałęzi powalonego przez orkan drzewa. Ta gałąź-kikut koresponduje z cytatem z „Okropieństw wojny” Goyi, wyobrażającym połamane konary drzew i obcięte ludzkie kończyny. Zestawienie to można czytać jako współczesny komentarz polityczny, ale także bardziej uniwersalnie: przeskalowana grafika Goyi stanowi rodzaj bramy, przez którą musi przejść widz, by w bezpiecznym polu sztuki skonfrontować się – jak chciał tego dla czytelników „Makbeta” Szekspir – z obłędem, z trucizną władzy i wojny, z tym co w człowieku najgorsze i co, niestety, stanowi nieodłączny element jego natury.